Cyprian Kamil Norwid
(Polonia, 1821-1883)
Poeta, dramaturgo, novelista y artista polaco nacido en 1821. Entre los años 1831-1837 estudió pintura en la escuela de Varsovia, sin llegar a completar su formación. En 1842 viajó a Italia, donde comenzó a estudiar escultura. Detenido en 1846 en Berlín, fue acusado de colaboración con los acontecimientos revolucionarios en suelo polaco. En la cárcel contrajo sordera parcial. Más tarde, vivió en Bruselas, donde finalmente decidió permanecer en el exilio. En 1848 estuvo en Roma y al año siguiente en París. Tomó parte activa en la vida del exilio, asociado con el partido del Duque Czartoryski. Los problemas personales, incluyendo un amor insatisfecho con M. Kalergis y los problemas financieros, le llevaron a un viaje a América en 1852, donde también fracasó. En 1854 regresó a París vía Londres. Fue miembro de la Societé des Artistes desde 1868 y también colaboró con la Societé Philologique; no obstante, vivía en creciente soledad y se le consideraba extravagante. En 1877 padeció una profunda pobreza, muriendo en Ivry, en las afueras de París.
A la muerte de la poesía
¡Ella murió! ¿Hay defunción más triste?
¿Cómo enterrar a tan bella persona?
Murió de una grave enfermedad
Que se llama dinero y correcciones.
¿Te acuerdas de aquel día
en que estuve junto a su cama pensativo,
y tenía una gran lágrima en el ojo, porque quería saber
si lo que se apaga es el espíritu o el cuerpo?
Ella, en cambio, -me refiero a la Poesía- levantó
Su brazo pálido hacia la ventana, me hizo una señal
Para que bajara la luz, porque hace mentir a las sonrisas,
Como si la primavera se burlara delante de sus ojos.
No sé si percibí una herida o un lunar
Bajo la sombra del pecho izquierdo, cuando se estremeció...
¡Oh, estuve triste como nunca lo había estado
Cuando estoy en un cementerio y arranco una flor!
Ella murió (la Poesía), la grande,
La mediadora de las dos esferas irreconciliables,
Océano de lujuria y gotita de escarcha,
Esa emperatriz, esa obrera
Única y común a la vez,
Relámpago y paloma...
Ya vienen a enterrarte, como a una artesana,
A cubrirte de arena.
Desde entonces, en la amplia iglesia del silencio,
Cuando paso por la arena del empedrado,
Yo no piso su tumba, sino la obra de aquéllos
Que allanaron el cementerio con tierra.
Hasta que los destructores del pensamiento se pongan a pensar
clamaré para que caiga un trueno que golpee con su descarga,
viendo que el fuego es para los sin-fuego,
Aunque duerman sobre silicatos y se despierten en el cielo.
Fatalidad
El feroz infortunio fija su aviesa
mirada en el gris y mortal hombre
y aguarda a que el tiempo revierta
su sino.
Pero el hombre, que es una artista
que mide cada ángulo de sus articulaciones,
vuelve su mirada hacia la línea estética
en la que la desgracia, cubierta de polvo,
ha desaparecido.
La ternura
La ternura es como un grito lleno de guerra
y como la corriente murmurante
de los manantiales
y como una marcha fúnebre.
Y como la trenza de rizos de oro
sobre la que el viudo posa
el reloj de plata.
Bema pamięci żałobny rapsod
...Iusiurandum patri datum
usque ad hanc-diem ita servavi...
Annibal
I
Czemu, Cieniu, odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz,
Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan? -
Miecz wawrzynem zielony i gromnic płakaniem dziś polan;
Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz.
- Wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie,
Jak namioty ruchome wojsk koczujących po niebie.
Trąby długie we łkaniu aż się zanoszą i znaki
Pokłaniają się z góry opuszczonymi skrzydłami
Jak włóczniami przebite smoki, jaszczury i ptaki...
Jako wiele pomysłów, któreś dościgał włóczniami...
II
Idą panny żałobne: jedne, podnosząc ramiona
Ze snopami wonnymi, które wiatr w górze rozrywa,
Drugie, w konchy zbierając łzę, co się z twarzy odrywa,
Inne, drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona...
Inne, tłukąc o ziemię wielkie gliniane naczynia,
Czego klekot w pękaniu jeszcze smętności przyczynia.
III
Chłopcy biją w topory pobłękitniałe od nieba,
W tarcze rude od świateł biją pachołki służebne;
Przeogromna chorągiew, co się wśród dymów koleba,
Włóczni ostrzem o łuki, rzekłbyś, oparta pod-niebne...
IV
Wchodzą w wąwóz i toną... wychodzą w światło księżyca
I czernieją na niebie, a blask ich zimny omusnął,
I po ostrzach, jak gwiazda spaść nie mogąca, przeświĂŠca,
Chorał ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął...
V
Dalej - dalej - aż kiedyś stoczyć się przyjdzie do grobu
I czeluście zobaczym czarne, co czyha za drogą,
Które aby przesadzić, Ludzkość nie znajdzie sposobu,
Włócznią twego rumaka zeprzem jak starą ostrogą...
VI
I powleczem korowód, smęcąc ujęte snem grody,
W bramy bijąc urnami, gwizdając w szczerby toporów,
Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,
Serca zmdlałe ocucą - pleśń z oczu zgarną narody...
Pióro
..Nie dbając na chmury
Panów krytyków, gorsze kładzie kalambury.
Byron. Beppo
I wlano w ciebie duszę nie anielską, czarną,
Choć białym włosem strzępisz wybujałą szyję
I wzdrygasz się w prawicy wypalonej skwarną
Posuchą - a za tobą długie żalów chryje
Albo okrągłe zera jak okrągłe grosze
Wtaczają się w rubryki, zaplecione giętko,
Jak zrachowane jaja, kiedy idą w kosze
Ostrożnie i pomału. - Czasem znowu prędko
Nierozerwany promień z ciebie głosek tryska
I znakiem zapytania jak skrzywioną wędką
Łowisz myśl, co opodal ledwo skrzelą błyska...
O, pióro! Tyś mi żaglem anielskiego skrzydła
I czarodziejską zdrojów Mojżeszowych laską,
- Tylko się w tęczowane barwiąc malowidła,
Nie bądź papugą uczuć ani marzeń kraską -
Sokolim prawem wichry pozagarniaj w siebie,
Nie płowiej skwarem słońca i nie ciemniej słotą;
Dzikie i samodzielne, sterujące w niebie,
Do żadnej czapki klamrą nie przykuj się złotą.
Albowiem masz być piórem nie przesiąkłym wodą
Przez bezustanne wichrów i nawałnic wpływy,
Lecz piórem, którym ospę z krwią mięszają młodą
Albo za wartkie strzałom przytwierdzają grzywy.
Warszawa, 22 marca 1842
No hay comentarios:
Publicar un comentario