miércoles, 16 de abril de 2014

MARZANNA BOGUMILA KIELAR [11.546]



Marzanna Bogumiła Kielar 

(Nacida en 1963, Goldap, Polonia)
Marzanna Bogumila Kielar grew up in Goldap in northern Poland. She graduated in Philosophy from Warsaw University and is an Associate Professor at the College of Special Needs Education, Department of Methodology and Creativity Education. She has published the following of poetry books: Sacra conversazione (1992), Materia prima (1999), In den Rillen eisiger Stunden (bilingual selection of poems, Germany 2000), Umbra (selected poems, 2002), Monodia (2006), Salt Monody (bilingual selection of poems, USA 2006), Brzeg (selected of poems, 2010). She is the recipient of some of the most prestigious literary prizes in Poland: the Kościelski Foundation Prize (1993), the Iłłakowiczówna Poetry Prize (1993), the Polityka Magazine Passport (2000), and was shortlisted for the NIKE Literary Prize, the most prestigious of Polish awards (2000). She also received the Cristal of Vilenica Poetry Prize (Slovenia 1995) and Hubert Burda Prize for a selection of her poems in German (Germany 2001). Kielar has participated in numerous international poetry festivals and has been granted fellowships from cultural foundations in Poland, Germany, Sweden, Asia and the USA - most importantly from the Akademie Schloss Solitude (Germany 1999, chosen by J.M. Coetzee), from the International Writing Program at the University of Iowa (USA 2002) and from the International Writers Workshop at the Hong Kong Baptist University (2007). Her poetry has been translated into 22 languages and presented in nearly forty anthologies. She is a member of the Polish PEN Club and the Polish Writers Association.






Llamada

A Norbert

quemabas ramas secas en la hoguera, hierbajos –
oía el crepitar del fuego en el auricular, tus silbidos cuando los perros
volvieron a la carga con las toperas, en el mismo sitio en que ayer

recogíamos ciruelas por entre la hierba crecida;
se hacía de noche – el viento soplaba el aliento
en su hocico de cachorro

Pegajosas las ciruelas – nos las comimos para cenar;
estuve mirando un libro con jardines acuáticos, fotografías
de plantas de agua – quería recordar sus nombres: hierba centella,

espadaña, espiga de agua –
cuando de repente dijiste: “me gustaría morir
antes que tú”.

En tu casa del pueblo, ayer, observé cómo te quedabas dormido
mientras leías – el sueño se deslizaba como una ola
y envolvía el remo de tu cuerpo.

Te quité el libro de entre las manos, apagué la luz.
La costilla de la noche
brillaba en las ramas

De Materia prima
TRADUCIDO POR ABEL MURCIA








La playa

bañarse en el mar sigue siendo peligroso
bancos de medusas arriban desde las costas italianas
pequeños barcos se adentran en la bahía
ya está casi vacío el horizonte aunque apenas son las doce
y el sol incrusta la cabeza
en un collar de fuego

Antibes 1984

TRADUCIDO POR ABEL MURCIA






Telefon

paliłeś suche gałęzie w ognisku, i chwasty – 
słyszałam szelest ognia w słuchawce, twój gwizd, gdy psy
znowu dobrały się do kretowisk, tam, gdzie wczoraj

wybieraliśmy śliwki z wybujałej trawy;
robił się wieczór – wiatr wdmuchiwał oddech
w jego szczenięcy pysk.

Lepkie węgierki – jedliśmy je na kolację;
przeglądałam książkę o wodnych ogrodach, fotografie
błotnych roślin – chciałam zapamiętać ich nazwy: knieć,

turzyce, rdestnica pływająca – 
gdy nagle powiedziałeś: „chciałbym umrzeć 
przed tobą”.

W twoim domu na wsi, wczoraj, patrzyłam jak zasypiasz
czytając – sen jak fala spływowa
obszywał wiosło ciała.

Wyjęłam ci książkę z rąk, zgasiłam światło.
Żebro nocy
świeciło w gałęziach






Prognoza

Sceny myśliwskie i sceny żebracze; sceny miłosne;
panoramy wojenne, tokowiska; 
tory wyścigów, domy mody, bestiaria, parki maszyn;

przycumowane w dokach nocy, jarzące się miasta;

ten blask oswobadzany z zimnego oparu, wydzierający się z toni, 
gdy pułap chmur nad morzem podnosi się trochę i niebo
poszarpanymi zatokami, cieśninami
opływa cumulusy –

to wszystko spłonie. 
Nie zmieniwszy się nawet w skrypt skorup i kości. 
Wody wyparują, pierzchną piany obłoków i gór,
przemienność śmierci i zmartwychwstań

i dusza świata - dzika, radosna - nie utworzy inkluzji 
pod warstwą nawianego piasku. W błotach, 
deltach rzek, bagnach, asfalcie, bursztynie. 
Podcięte, zamrą korzenie, przy swoich warsztatach tłoczące życie 
w pękate pąki dni.

I ziemia zniknie w gardle nicości jak nakrapiane jajko 
odnalezione w płytkim, wyścielonym trawą
wgłębieniu czasu.
                              Ogniu, który wiesz wszystko - 
jaką zmarzlinę przykryje ten popiół, 
ta kostna czerń?






Pamięć, która podobno jest narodzinami

1.

Pamięć, która podobno jest narodzinami, zawsze (jej skalne iglice 
i wydmy-echa...); myślę o nas na promie, dopływając do wyspy.
O tym, jak odgarniając mi włosy za ucho
szepnąłeś: „Pójdę do synagogi, podziękuję Mu, że dał mi ciebie” -
chwila, gdy miłość swoją śmiertelną część
dodaje do nieśmiertelnej.
             Nocne niebo uskokiem
opada na wschód. I tam gdzie bazalt mroku jest cieńszy,
pocięty smugami erozji, świt przerasta czerwienią
krwi. Nie ma łagodnego przejścia między światłem i mrokiem.
Jest ogień i surowe czarne niebo. Pustynny pancerz  morza. Szczelina,
wzdłuż której pęka ciało snu, odkrywając lodowy rdzeń.


2.

Las w głębi wyspy, karłowaty, bezlistny, 
na klęczkach -  gdy świt przekrwioną płetwą bije o horyzont.

I wylizywane źrebię - dzień - próbuje się podnieść w niewysokich krzewach, 
a każdy ruch rodzi błyski słońca.
Patrzę jak na mgnienie przystaje na wprost morza -
   
i nie ma niczego, co by przeminęło. 
Na skałach wiatr z piany wyjmuje skrzydła, niebo odsłania się, rozświetla
jak ciało po miłości, wyrzucone przez przypływ
na piach.





No hay comentarios:

Publicar un comentario